Eco-shaming – czy mam się wstydzić?

Eco-shaming – czy mam się wstydzić?

Eco-shaming – czy mam się wstydzić?

Jak wiecie, na naszym blogu poruszamy tematy związane z ekologią, recyklingiem i wpływem człowieka na planetę. Naszą misją od początku jest uświadamianie i edukowanie w taki sposób, aby zachęcić Was do mniejszego konsumpcjonizmu i większego dbania o naszą planetę. Nasze poprzednie posty skłoniły nas jednak do refleksji – czy eco-shaming nie jest czymś, co zaczęliśmy uprawiać?

Eco-shaming to pojęcie względnie nowe, powstałe na fali coraz głośniejszego mówienia o ekologii. Jest on działaniem, które ma na celu zawstydzić osobę, która jest dla nas niewystarczająco „eko”. Za dużo podróżujesz, spuszczasz wody w toalecie czy używasz światła podczas pracy? To już powód, abyś stał się ofiarą eco-shamingu. Tylko czy słusznie?

Eco-shaming bardzo często przynosi odwrotny skutek i zniechęca nas do starania się. No bo po co, skoro i tak zrobię coś nieekologicznego? W dodatku jak ktoś śmie zwracać mi uwagę? My, ludzie, nie lubimy, gdy ktoś wtrąca się w nasze życie i bardzo często stajemy okoniem. Pojawiają się głosy, że taki sposób nie przyniesie efektów, bo zawstydzanie kogoś i wzbudzanie w nim poczucia winy budzi negatywne emocje, a jednak każdy woli być chwalony niż ganiony. Musimy pamiętać, że konstruktywna krytyka, edukacja i pozytywna motywacja potrafią zdziałać więcej niż hejt czy wytykanie błędów.

Eco-shaming

Eco-shaming - pozytywne czy negatywne zjawisko?

Jednocześnie eco-shaming nie jest, a przynajmniej nie miał być, jednoznacznie negatywnym zjawiskiem. Zwracanie uwagi komuś, w sposób bezpośredni, na to że nie ma ekotorby w sklepie, jest po prostu niegrzeczne i niekulturalne, bo przecież nie znamy tej osoby i nie wiemy jak postępuje na co dzień. Natomiast eco-shaming znanych ludzi, którym wytyka się, że rzekomo działają na rzecz środowiska, dużo mówią na ten temat, a jednocześnie odbywają kilkadziesiąt lotów prywatnymi odrzutowcami w roku, może przynieść pozytywne efekty. W pierwotnym znaczeniu eco-shaming miał właśnie taki cel – wskazywać na hipokryzję celebrytów i wielkich korporacji, upominać tych, którzy na byciu eko chcą tylko coś ugrać i uprawiają greenwashing. Czy takie postępowanie zmusi ich do prawdziwej refleksji i szczerego przyznania się do błędów? Prawdopodobnie nie, ale biorąc pod uwagę jak ważny dla firm i ludzi znanych w dzisiejszych czasach jest dobry wizerunek, może skłonić ich do rzeczywistego rezygnowania z takich działań, mimo że nie ze szczerych pobudek. I jeżeli już chcemy wpisywać się w trend eco-shamingowania, powinniśmy w konstruktywny sposób, skupiać się na tych, którzy mają ogromny wpływ na środowisko czy politykę, oraz wywierać nacisk na tworzenie spójnego prawa w zakresie ekologii.

Eco-shaming

Świadomość i samokontrola

Wielokrotnie na blogu wspominaliśmy, aby nie dać się zwariować, nie popaść w eko-paranoję. Zdarzy Ci się kupić plastikową torbę w sklepie, bo akurat zapomniałeś wielorazowej? To nie powód do przejmowania się, a przede wszystkim nie powód, aby ktoś wytykał Ci, że przyczyniasz się do degradacji środowiska. Dopóki starasz się w miarę swoich możliwości dbać o Ziemię, nie śmiecisz, recyklingujesz, jesteś świadomym konsumentem i masz świadomość tego jak Twoje działania wpływają na planetę, nic się nie stanie gdy w deszczową pogodę wsiądziesz w samochód, zamiast pojechać gdzieś rowerem.

Naszą misją nigdy nie było zmuszanie Was do bycia eko, czy wytykanie co robicie źle. Chcemy po prostu zachęcić Was do podejmowania pewnych działań, które nie kosztują wielu poświęceń, a są po prostu przyjazne środowisku, zwiększać świadomość tego jak nasze życie wpływa na środowisko i jak zmniejszyć ten negatywny wpływ. Pamiętajcie, zdrowy rozsądek to coś, co sprawia, że sami możemy oceniać nasze czyny i nie potrzebujemy, aby ktoś wytykał nam błędy.

Zapraszamy Was do śledzenia naszego bloga oraz mediów społecznościowych.